aż na sam wierzch wyjdzie, aby uniknąć szwanku od toczących się kamieni z pod jego nóg.
Ale téż, wyszedłszy na Zawrat, każdy przyzna, że choćby dwa razy jeszcze większe trudy trzeba było ponosić, aby się wydostać na wierzch, warto było to ucznić, aby użyć widoku i doznać wrażenia słowami nieokreślonego, tym bardziej na zmysły oddziaływującego, że się nagle wydostajemy z dzikiej kotliny koło Zmarzłego na grzbiet, gdzie się na raz odsłania nam cudowny, uroczy, świat górski, który wprowadza w podziw i uwielbienie obszaru wypełnionego dolinami, jeziorami, szczytami, po za któremi oko ginie w równinach liptowskich.
Pod nami początek doliny Pięciu Stawów, z których pierwszy Zadni, zwykle do połowy pokryty lodem, cały widny, z drugiego nazwanego Czarnym, część się tylko ukazuje z poza skał. Naprzeciwko nas olbrzymi Krywań zaczyna szereg szczytów dziko poszarpanych; następują turnie Grubego Wierchu, jakby jaka zapora świata, dalej Wierch pośredni, łączący się przełęczą z Spiglasem[1] i z turnią Mieguszowską nad Morskiém Okiem, sterczącą w kształcie wyniosłej czuby urwistej, potém Rysy koło Czarnego Stawu (nad Morskiém Okiem); poprzed niemi poniżej Miedziane, których grań ku wschodowi po nad sobą ukazuje Gierlacha, najwyższy szczyt w całych Tatrach.
Szereg ten zakończa Zimna Woda (Kolbach), a
- ↑ obecnie: Szpiglasowy Wierch