kościoła. Beskidy sine giną na zachodzie, gdzie Babia góra króluje nad rozłożoną u jej stóp doliną Orawską i od wschodu, gdzie bystre oko odróżni Pieniny, a na ich straży ruiny Czorsztyna. Z poza Beskidów stanowi kres dla oka dolina Wisły z Krakowem, którego gmachy tylko przez lunetkę dadzą się spostrzedz w czasie czystego powietrza.
Kto udał się na Czerwone Wierchy przez Przysłop lub Małą Łąkę, ten niech z Krzesanicy wraca już napowrót przez Kondratową do Zakopanego. Jeżeli kto dwie godziny przepędził na szczycie a
o trzeciej godzinie ruszył z Małołączniaka, to o piątej godzinie będzie przy szałasie w Kondratowej a o siódmej wieczorem w Zakopaném. Kto zaś dążył tu przez Kondratową, to nic się wracać nie potrzebuje, lecz z Krzesanicy granią na szczyt Upłazu (6475′[1]), potém po szerokich plastrach kamienia, jakby po obszernych schodach na dół na Gładkie
Upłaziańskie (5731′[2]) zejdzie wśród kosodrzewiny, później wśród lasu aż do szałasu Upłaziańskiego po wygodnej i bezpiecznej drodze. Ztąd grzbietem dobrą dróżyną na dół, potok Miętusiański minąwszy wyjdzie się w dolinę Kościeliską koło mostu przed karczmiskiem. Także z upłazu można przez dolinę Miętusią wyjść na Przysłop, a ztąd lasem na dół od potoku płynącego z Małej Łąki, i koło niego wyjść na drogę wiodącą wprost do Zakopanego, trochę krócej choć przykrzej.
Dwóch godzin spędzonych na Wierchach Czer-
Strona:PL Eljasz-Radzikowski-Illustrowany przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.