Zamczysko opuszczone w jeziornych fal rozświeci
cieniście w nurtach śni od wielu już stuleci —
smukłe, milczące wieże czernią się w ponadborzu,
kołyszą się jak mroczne sny na niezgonionem wód przestworzu;
— przez wytłuczone okna widać ogłuchłe komnaty,
firanki zdarte wiszą w pustelni sal szroniatej —
księżyc omlecznia pola, krajobraz się bezmierni
tu srebrny, groźny tam — w atramentowej czerni;
u bram olbrzymie dęby na dumnej stoją straży,
pamiętne szczęsnych dni, kwiecistych wirydarzy;
w nadbrzeżnych oczeretach łabędzie śnią bieliste,
(w ciszy — jak mowa wspomnień — śklą kręgi okoliste)
oto majestatycznie podnoszą skrzydła białe
i prują toń przymgloną jak lustro wypłowiałe,
trzciny się nachwiewają w zadumie pól spłoszonej,
w ściernisku zagrał świerszcz z bezwładu obudzony —
powietrze się rozwieśnia i wonnie w czerwiec zmienia —
— przed kratą narożnika — tam — rycerz śle westchnienia,
a okno całe w kwiatach! — w nadobnych myśli wtórze
płoną w oplocie liści czerwone, wonne róże —
— czar nocy serce okuł — — więc rycerz lutnię stroi
by miłość swą wyśpiewnić i piękno pani swojej:
„o ukaż się jak ongi w jedwabnej sukni złotej
utkanej z gwiazd promieni przybranej w skry‑klejnoty,
o niechaj jeszcze raz przed czarem wzrok zasłonię,
gdy w złocie włosów twych skwitają białe dłonie;
o przyjdź najdroższa ku mnie — wiązankę rzuć uschniętą,
wiązankę polnych kwiatów do piersi w dzień przypiętą —
Strona:PL Eminescu - Wybór poezji i poematów.djvu/100
Ta strona została uwierzytelniona.
LIST TRZECI