Czegóż ty szukasz w noc miesięczną,
gdy srebrną łuską drżą ruczaje,
gdy szczebiotaniem, pieśnią dźwięczną
kołyszą się uśpione gaje — ? —
Śród liści słychać zwoływania,
naszepty ciche i zwierzania —
przelotne, zwiewne całowania —
— przemyka w lśnieniu cień do cienia.
Stara melodja wciąż powraca,
jawi się prawda wieków wielu,
wre utajona nurtów praca,
fala za falą mknie bez celu —
— nową zielenią las się mieni,
wiosna się w nowe stroi szaty —
— ty tylko błądzisz po przestrzeni
jako Endymjon śród poświaty — ? —
Samotni twoja zjawa szuka
pośród ruczajów i kamieni
— słuchasz co mówi buk do buka
i śnisz w oplocie ziół i cieni —
— pośród płonących zorzą dębin
zaczarowanej czekasz chwili,
w której z omglonych, zimnych głębin
jeziorna wróżka się wychyli.