Jaskółki na południe dążą,
uwiędłe liście w wichrze krążą,
winnice zwarzył zamróz srogi —
— niemasz od ciebie do mnie drogi!
W tęskniące wołam cię ramiona...
i wraz mój ból i smutek kona —
...kładę mą głowę na twem łonie....
...dusza w zachwycie słodkim tonie...
Pomnę ów czas, gdy nakształt cieni
szliśmy do siebie przytuleni —
przez rzeki wiodłem cię i głazy
ach! — tyle razy, tyle razy! —
Wszak są kobiety czarujące,
co żądze niecą w nas gorące —
lecz choć ludzkości są ozdobą
nie mogą się porównać z tobą.
Taką radością poisz duszę,
iż ból i troski zrzucić muszę —
— z gwiazd żadna czyściej nie świeciła
jak ty, o miła, — moja miła!
Coraz się dni jesienne krócą,
drzewa ostatnie liście zrzucą,
ziemię okrywa kir żałobny —
— niemasz dróg do mnie od nadobnej!