sowany na rycerza i obleczony w szaty urzędu w klasztorze Zschillen w Niemczech, poczem ogłoszony mistrzem odebrał oznaki nowej dostojności. Doniósł o tém Zygmuntowi Staremu, który mu obiecywał wszelką opiekę i pomoc, aby tylko hołd złożył. Nastąpiły układy w Toruniu, w Grudniu 1511 r. Radzono tam księciu, aby mistrzostwo złożył w ręce króla polskiego, który miał go za to opatrzyć w Prusiech albo w Litwie; prymas Jan Laski obiecywał mu nawet ustąpić z arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, jeżeli książę zechce pozostać w stanie duchownym. Albert nie chciał się na to odważyć bez ojca i wziął rzecz do namysłu. Krzyżacy zaś na zjeżdzie w Rotenburgu odrzucili wnioski toruńskie. Miało się zatem na wojnę, Zygmunt groził, kawalerowie zaś czynili zabiegi po Niemczech; na sejmie trewirskim była mowa o utworzeniu z Prus i Inflant oddzielnego cyrkułu św. cesarstwa, do czego jednak nie przyszło. Tymczasem mistrz z Niemiec, gdzie dotąd bawił, wyjechał do Królewca. Oddawszy ostatnią posługę matce, która podówczas umarła, jechał na Poznań, zkąd brata Kazimierza wysłał do, Piotrkowa dla układów, sam zaś odprawił wjazd uroczysty do Królewca 22 Listopada 1512 r. smutny i w żałobie. Układy nie przyszły do skutku, gdyż król stanowczo od mistrza domagał się hołdu, a od Krzyżaków spolszczenia się pół na pół zakonu. Książe sądził, że uratuje się przez sojusz z Moskwą, która właśnie zaczęła wojować na Litwie, to spełzło; przytém cesarz niemiecki zakazywał hołdu. Leon X, którego prokurator zakonu Jan Blankenfeld zawiadomił o elekcyi Alberta, odzywał się w sposób pojednawczy. Mistrz tymczasem wszędzie spotwarzał i czernił króla. Cesarz tworzył potężną koalicyje przeciw Polsce z Daniją, Moskwą, Wołochem, z książętami saskiemi i ojcem wielkiego mistrza, margrabią brandeburgskim. Wszystkie te przecież zamachy nie mogły nic przeciw rzeczywistości. Ostatnia nadzieja, żeby sprawę Krzyżaków wywołać przed sąd papieża i soboru złamała się o hart Zygmunta, który się dał z tem słyszeć, że wołałby całą Litwę ustąpić nieprzyjaciołom Chrystusa, jak utracić w Prusiech piędź ziemi. Położenie mistrza było kłopotliwe; najbliżsi radzili mu, żeby z Polską nie posuwał rzeczy aż do ostateczności. Opuszczali go dygnitarze zakonu i udawali się na spoczynek, jeden tylko pozostał przy nim Hijob, biskup pomezański. W skarbie były pustki, a zaprowadzenie dworu książęcego, czego dawniej nie bywało, wymagało znacznych kosztów i nowych podatków, co kraj ostatecznie wycieńczało. Zapragnął tedy mistrz wielki spokrewnić się z rodziną książąt mazowieckich, i siostrę swoją ofiarował starszemu z braci Stanisławowi, i w tym celu wyprawił poselstwo do Warszawy, ale i tą rażą nadzieje skończyły się na niczém. Obietnice pomocy z Niemiec i od cesarza zawiodły, owszem na zjeździe wiedeńskim w roku 1515 stanęło, że cesarz Maxymilijan nie będzie wstrzymywał mistrza od wykonania powinności względem króla, ani też pomagał mu radą lub posiłkami. Albert postanowił wtedy spuścić się na los, nie czekać wojny, ale ją samemu rozpocząć. W tym celu zjechał się w początkach Lutego z mistrzem prowincyjonalnym inflanckim, Walterem Plettenbergiem, z którym, co rzadko się zdarzało pomiędzy wielkim mistrzem a inflanckim, zostawał w ścisłych stosunkach przyjaźni. Ułożono tam plan wojny w porozumieniu się z margrabią brandeburgskim i Danią. Artylleryja była i materyjał wojenny, mistrzowie zatem mieli wojska swoje połączyć na Żmudzi, zdobyć tameczne zamki, kraj mieczem i ogniem spustoszyć, potem Mazowsze i Warmię zmusić do sojuszu, i uderzyć w końcu na Prusy królewskie, naprzód zdobyć Gdańsk, potem Toruń, poczem sprzymierzeni mordy, rabunek i pożogi mieli zanieść do samej Polski. Nim zebrał Albert pieniądze i siły, których zwykle szukał w Niemczech, zjazd Prus królewskich w Malborgu postanowił zbroić się, żeby stać w gotowości przeciw mistrzowi (w początkach r. 1517). Przestraszony książę myślał już z za-
Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/333
Ta strona została przepisana.