lu dworskich znajdowało się na tym pogrzebie. Nagrobek postawiono mu w kaplicy Wazów w katedrze krakowskiej, ale na tym nagrobku jako data śmierci wyrażony jest mylnie dzień 18—sty Grudnia. (Mączyński, Pamiątka z Krakowa, II, 71). Na trumnie zaś w Krakowie w napisie data jest podaną na dzień 19 Listopada (tamże, str. 84), i tak pisze Radziwiłł. Ksiądz Jakób Ostrowski kanonik krakowski, miał kazanie pogrzebowe o królewicu i wydał je pod tytułem: „Wiek śmiercią skrócony Alexandra Carola polskiego y szwedzkiego królewica, w Krakowie 1635.“ Jul. B.
Alexander (Sobieski Benedykt), królewic, syn Jana III, króla polskiego i M. Kazimiry d’Arquien, narodził się 6 Września 1677 roku w Gdańsku. Chrzest odbył się w Jaworowie na Rusi; obrzędu dopełniał arcybiskup lwowski Lipski, trzymał zaś królewica do chrztu imieniem Innocentego XI, nuncyjusz polski Martelli, i dlatego królewic nazwany na drugie imię Benedyktem, bo papież ów kardynałem będąc to imię nosił. Matką chrzestną była cesarzowa wdowa, ale w jej zastępstwie występowała siostra króleska księżna Radziwiłłowa z Biały; księżnie towarzyszył poseł rakuski Zierowski. Nadzwyczaj żywy, dowcipny i zdolny, niepospolitej tak dalece urody, że podróżni którzy go widzieli na dworze, nie mogli wyjść z podziwienia i mówili, że do najpiękniejszych dzieci w Europie należy. Jeden z nich, ksiądz francuzki tak w krótkich słowach opisuje królewica kiedy miał lat 12: „na wiek swój za wysoki, płeć biała, twarz nieco podłużna, oczy niebieskawe, usta i nos do malowania, rumieniec śliczny, włosów szatyn. Zęby tylko miał nie tak białe. Ni tłusty, ni chudy, wielce podobny do króla, kochał nauki, po francuzku niedobrze mówił, ztąd to może szła jego obojętność dla Francyi.“ Dumnym się wydawał królewic na pozór, ale w gruncie serca był dobry i litościwy dla biednych, umiał się tak zaś postawić, że go i lękano się i szanowano. Lubił zabawę, ale połączoną z pracą; był też silnie zbudowany. Brał z miłą ochotą podarunki, ale sam ich nie dawał. Zawsze majestatycznie występował; do posłów zagranicznych którzy go nawiedzali, przemawiał z dziwną śmiałością i przytomnością umysłu, pokazując przez to rozum dojrzalszy od wielu, tę sprawiedliwość oddał mu sekretarz nuncyjusza X. Santa Croce (1690 r.). Ztąd już wtedy nawet mówiono, że jeżeli korona ma się utrzymać w rodzinie Sobieskich, Alexander zostanie królem i wszyscy to przyznawali, że królewic jest książęciem niepospolitych nadziei. Lubili go też polacy, owszem przepadali za nim, co strasznie bodło dumę starszego królewicza Jakóba, zazdrosnego w ogóle względem braci z powodu przyszłych pretensyj do korony. Przychodziło ztąd do bardzo smutnych zajść na dworze i tak raz wraz bywały nowe przyczyny do nienawiści pomiędzy bracią. Tak np. w r. 1689 po zawodzie jakiego Jakób doznał z powodu powtórnego małżeństwa Radziwiłłówny, cesarz chcąc ułagodzić króla, podawał mu projekt wydania córki swojej, arcyksiężniczki za Alexandra, dla Jakóba zaś obiecywał kapelusz kardynalski. Oczywista rzecz, że także projekta torowały drogę Alexandrowi do tronu, a usuwały zupełnie Jakóba, który nie chciał być kardynałem, ale pragnął przedewszystkiem korony. Drugi raz król chciał Alexandra wziąść z sobą na wojnę wołoską, a zostawić w domu Jakóba, (w r. 1691). Jakób zły z tego powodu, zniósł się naprzód z rezydentem cesarskim Szymońskim, a potem z podskarbim koronnym i oświadczył im, że gotów jest wydać manifest na całą Polskę, w którym dowiedzie, że król młodszego syna przekładając nad starszego, chce wsadzić go na tron pomimo woli narodowej. Groził też że natychmiast z żoną odjedzie zagranicę gdzie oczy poniosą. Napróżne były przestrogi przyjaciół królewica, trwał tak mocno w swojém przedsięwzięciu, że aż król w pochodzie o tych gniewach zawiadomiony, kazał Jakóbowi oświadczyć, że może na-