nicy pruskiej, dosłużył się stopnia oficerskiego, lecz po zawarciu drugiego paryzkiego pokoju, opuścił wojsko i poświęcał się sądownictwu. Śmierć ojca, powołała Ahenslebena do zarządu dóbr dziedzicznych, w których przez lat kilka przebywał; zaprowadził wzorowy porządek w gospodarstwie, nie zapominając przytem o sprawach towarzystwa ogniowego magdeburgskiego, które wybrało go na głównego dyrektora. W r. 1823 Alvensleben powrócił znów do służby rządowej i tak dalece umiał zjednać sobie przychylność dworu, że w r. 1834 był już tymczasowym zastępcą ministra skarbu, a we dwa lata później rzeczywistym ministrem handlu, rękodzieł i budowli publicznych. Alvensleben zajął się gorliwie pełnieniem nowych swych obowiązków, popierał czynnie sprawę związku celnego w Niemczech, lecz już w 1842 roku usunął się po raz trzeci od spraw krajowych. W roku 1850 był reprezentantem Pruss na konferencyjach drezdeńskich.
Alverna (Piotr de), razem z Andrzejem de Verulis nuncyjusze do Polski, za Władysława Łokietka w r. 1325. Król ten starając się w Rzymie o przywrócenie dla swego państwa dostojności królewskiej, odnowił w r. 1318 zwyczaj płacenia świętopietrza z krajów polskich, ale wymówił się następnie na czas jakiś z tej daniny pod pozorem, źe musi czuwać naraz przeciwko Litwie, Tatarom i Niemcom. Jan XXII potrzebował właśnie pieniędzy na utrzymanie powagi swojej we Włoszech, przeciwko cesarzowi Ludwikowi Bawarskiemu i jego stronnikom, otóż listem wydanym w Maju 1325 r., zalecił Piotrowi i Andrzejowi, obudwu kanonikom wrocławskim, aby według starożytnych granic polskich, nietylko królestwo ale Szląsk i Pomorze objechali i świętopietrze pobrali. Nie były te wyjaśnienia bez celu; krzyżacy albowiem twierdzili, że Pomorze, które posiadali podówczas, a które już z pod władzy polskiej uchylone było, podatkowi temu podlegać nie powinno. Że obadwaj ci nuncyjuszowie byli kanonikami wrocławskiemi, domysł prawdopodobny, źe byli polakami, a przynajmniej starszy z nich Piotr, może z Alwernii. Wybierać mogli sami lub przez zastępców. Krzyżacy na Pomorzu aczkolwiek do dyjecezyi kujawskiej należeli, czynem popierając zuchwalstwo, nie chcieli płacić, więc nuncyjusze wyklęli ich, a biskup kujawski Maciej z Golańczewa, który miał do nich urazę, źe z dziesięcinami wykręcali się, wyrok zaraz wykonał. Ztąd prawie wojna, bo mistrz polecił pogranicznym komandorom pustoszyć dobra biskupie; zebrali się krzyżacy zupełnie jak na krucyjatę z czarnemi krzyżami na chorągwiach i spustoszyli biskupstwo, nawet katedrę włocławską spalili; potem zaś nawet uderzyli na dzierżawy królewskie, miasto Kowal zburzyli i t. d. Naruszewicz kładzie tę rozpustę pod rok 1327 (ks. 20, XXIII). Jul. B.
Alvijano (Bartolomeo), jenerał i poeta wenecki, w r. 1508 świetnie rozpoczął wojnę w Alpach z cesarzem niemieckim Maxymilijanem pod Cadore; tu bowiem zniósł ze szczętem wojsko cesarskie pod dowództwem księcia brunświckiego, zdobył Gorycyje, opanował Tryjest. Mniej szczęśliwie powiodła mu się w następnym roku wojna z królem francuzkim Ludwikiem XII, który w bitwie pod Agnadel (ob.) pobił go na głowę i samego wziął w niewolę, zkąd wydobył się dopiero 1513 roku po zawarciu traktatu między Francyją a rzecząpospolitą wenecką w Blois. Później jeszcze odznaczył się w walkach z Hiszpanami i Austryjakami, tych ostatnich pobił pod Kremoną, Lodi i Marignano; nareszcie strudzony i ranami okryty, umarł 1515 roku w Bergamo. Alvijano nietylko był walecznym wojownikiem, ale namiętnie kochał nauki i sam pomyślnie doświadczał się w poezyi; cały swój majątek obrócił na założenie akademii w zdobytém przez siebie miasteczku Pordenone; jakoż umierając w takiem znajdował się ubóstwie, że mu kosztem publicznym pogrzeb sprawić musiano.