część tych, którzy się z Hiszpanii udali powtórnie z Kolumbem, byli to złoczyńcy co pouciekali, z więzień zasłużywszy na karę śmierci: jedyną ich pobudką była chciwość złota i nadzieja bezkarności; nie mieli oni ani religii, ani obyczajów; nie dziw więc, źe tacy ludzie dopuszczali się na Amerykanach okropnych zbrodni; lecz missyjonarze nie brali w nich żadnego udziału, owszem stawili silny opór gwałtom i okrucieństwom, ale nadaremnie. Sam Robertson, chociaż protestant, oddaje im chlubne świadectwo; tak bowiem pisze: „Missyjonarze posyłani do Ameryki, stosując się do ducha religii, którą głosić byli obowiązani, naganiali mocno mniemania spółrodaków we względzie Amerykanów, potępiali podział ich pomiędzy siebie tak jak bydląt, i uważali to postępowanie za przeciwne przyrodzonej sprawiedliwości, przepisom chrześcijanizmu i prawdziwej polityki. Dominikanie, którym naprzód było poruczone nauczanie Indyjan, najmocniej się opierali takim podziałom. W roku 1511 ojciec Monterino, jeden z najsławniejszych kaznodziei powstawał w kościele w San Domingo przeciw temu nadużyciu, z całą potęgą wymowy; gubernator, przedniejsi urzędnicy osady i wszyscy świeccy obecni kazaniu, żalili się przed jego przełożonymi; ale ci nie tylko że mu nieprzyganili, owszem, potwierdzili jego naukę, jako prawdziwie pobożną i odpowiednią obecnym okolicznościom“ Amerykanie znaleźli także jednego z najżarliwszych swych obrońców w Bartłomieju Las Casas (ob.), bohaterze chrześcijańskiej miłości. Urodził się on w Sewilli r. 1474 z familii francuzkiej, której gałęź dotąd istnieje i z niej pochodził hr. Las Casas, towarzysz i historyk wygnania Napoleona na wyspie ś. Heleny. Mając lat 19, wraz z swym ojcem, towarzyszył Kolumbowi, podczas drugiej wyprawy, a będąc świadkiem niegodziwości swych rodaków w Ameryce, powziął zamiar powściągnienia onych. Po przybyciu więc do Hiszpanii, przyjął święcenia kapłańskie i powrócił do Ameryki bronić Indyjan świętością swego charakteru. Po wielu latach niebezpieczeństw i trudów wszelkiego rodzaju, kiedy się przekonał, że łagodnością i dobrocią niezdoła poskromić dzikości Hiszpanów i niepowstrzyma niesprawiedliwości, począł im wyrzucać z całą mocą ich zbrodnie. Tych Amerykanów, co się mu dostali w podziale, obdarzył wolnością; ale przykład jego zamiast znaleść naśladowców, zapalił przeciw niemu nienawiść i narażał jego życie na niebezpieczeństwo. Pomimo tego, nie przestawał on uciśnionych cieszyć, gnębicieli gromić, i przesyłać do Madrytu zażaleń. Nareszcie kiedy w Ameryce nikt go niesłuchał, a z Europy nieodbierał odpowiedzi; udał się osobiście do niej, dla otworzenia oczu królowi Ferdynandowi: ale ten niedługo umarł. Las Casas postanowił jechać do młodego monarchy Karola V, powstrzymał go kardynał Xymenes, który zostawszy regentem państwa, przyrzekł użyć wszelkich środków do powściągnienia nadużyć, i w rzeczy samej wysłał trzech znakomitych zakonników Hieronimitów, aby czuwali nad osadami: nadto przydał im Zuaza prawnika, męża wielkiej poczciwości, opatrzywszy go władzą nieograniczoną sądzenia wszystkich spraw w osadach. Las Casas towarzyszył im z tytułem opiekuna Indyjan. Lecz po przybyciu i po wzięciu na uwagę rzeczy, uznali za niepodobieństwo przyjąć plan podany przez Las Casasa i zalecony przez kardynała, dla tego postanowili dokonany podział utrzymać, a przez nowe ustawy nadużyciom zapobiedz. Las Casas wyrzucał im publicznie ich bojaźliwość i pomimo pogróżek śmierci, postanowił na nowo odpłynąć do Europy, dla przedstawienia całej rzeczy samemu Karolowi V, który objął rządy Hiszpanii. Podał on plan ukolonizowania i nawracania Indyjan, prawie taki sam, jakiego później użyli Jezuici przy nawróceniu Paragwaju. Jako widocznie pożytecznego nieodrzucono wprawdzie, ale odłożono jego wykonanie na dalszy czas; kiedy się zaś długo przeciągało,
Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T1.djvu/631
Ta strona została przepisana.