Strona:PL Encyklopedyja powszechna 1860 T2.djvu/51

Ta strona została przepisana.

aproszów z samych worków ziemnych, koszów nanoszoną ziemią zapełnianych i faszyn. Prowadząc aprosze w prostej linii ku narożnikom bastyjonów, niepodobna byłoby zasłonić je przed zgłębiającym i strychującym ogniem fortecznym; kopią się więc one w zygzak, to jest w kierunku podobnym do tego jakim okręt lawirujący przeciwko wiatrom postępuje, przyczém zawsze bok na ogień twierdzy wystawiony, opatruje sie przedpiersiem. Z powodu tego łamanego ich kierunku, nazywają też aprosze zygzakami lub wężykami kommunikacyjnemi. Różni pisarze polscy kusili się w różnych czasach, o spolszczenie technicznego wyrazu aprosze; próbowano mówić: przykopy, koszokopy, podmyki, podbliże, przybliże, podstępy, żaden jednak z tych wyrazów trwałego prawa obywatelskiego, w języku wojskowym tę ma wielką niedogodność, że łatwo się miesza z pokrewnym, ale cóś ogólniejszego oznaczającym wyrazem, przekop (tranchee); co gorsza, niektórzy nasi pisarze używali wyrazu przykop, w znaczeniu francuzkiego tranchèe, w skutek czego tem większe powstałoby zamieszanie, gdyby chcieć aprosze przez przykopy tłómaczyć. Kontraproszami zowią się te roboty przekopowe, które oblężony, z skrytej drogi wychodząc, przedsiębierze, by się na takiem stanowisku zewnątrz twierdzy usadowić, z którego by mógł ogniem działowym lub sztućcowym, strychować aprosze oblegającego. Wł. B.

Aprykozy, owoc, gatunku większych morel, chodowany u nas w ogrodach, ob. Morele.

Apsydy, ob. Absydy.

Apszeroński półwysep, stanowi część powiatu Bakińskiego, w okręgu Kaspijskim, leży na zachodnim brzegu morza Kaspijskiego; ma powierzchni 23 m. kw.

Apszeroński przylądek, stanowi południowy kraniec półwyspu Apszerońskiego; mieszkają na nim przemysłowcy, zajęci połowem psów morskich. Roślinności prawie żadnej, zrzadka napotykają się małe krzaki; na brzegach mnóstwo muszli.

Apteczka domowa. Znana gościnność Polaków i potrzeba przyjmowania osób: już to zajeżdżających przypadkowo, już umyślnie, pojedyńczo lub gromadnie w pewnych dniach, skłaniała dwory staro-szlacheckie na wsi, do zaopatrywania się w takie artykuły, ażeby w chwili stanowczej nie brakowało niczego. Ztąd apteczki domowej dwa były rodzaje: dla zdrowia i wygody lub przyjemności; czyli pierwsze zawierające lekarstwa, drugie przysmaki. W tym celu bywała osobna izdebka na schowanie przeznaczona, mieszcząc w sobie zapasy uporządkowane, poznaczone w butlach, słojach, workach, woreczkach, siatkach na mnogich pułkach, lub pozawieszane na gwoździach, całe od góry do spodu okrywając ściany. U mniej dostatnich szafka jedna lub druga obejmowała wszystko. W oddziale leków, znajdowały się: wody, wódki z piesków młodych, zajączków, królików, bocianów i t. d. w alembik włożonych wodą lub wódką nalanych; z roślin, zacząwszy od wonnej konwalii i róży aż do bławatków, dzięglu, ruty, piołunu. Była i woda marcowa płeć piękną u niewiast konserwująca, lub deszczowa w czasie grzmotów i piorunów zebrana. Zachowywano sadła i tłustości, poczynając od ludzkiego (które nabywano zwykle od katów), także psie, ze świń, gęsi, niedźwiedzi, borsuków, zajęcy, wilków i lisów. Dryakwie: z żab, węży, jaszczurek i wszelkich gadów, śmielsze gospodynie robiły w domu, albo sprowadzano weneckie. Octy, nadewszystko malinowe, konwalijowe, fijałkowe, porzeczkowe, berberysowe i t. p. być musiały koniecznie, oraz zioła wszelkiego rodzaju: to całkowicie suszone, to pewne ich części, którym jedynie przyznawano skutek. Także bursztyn, jałowiec, mirę