Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/103

Ta strona została skorygowana.

 
On z nią spokojność swoją strącił w fale,
W modłach się korzyść sili myśl bezbożna
A w piersiach serce targa się zuchwale,
(Jeźli to serce sercem nazwać można)
Lecz cóż za łona nad miastem się szerzy,
Co to za głosy?... ha! rzezi czy trwogi?...
Z trwogą na niebo pójrzał – i niewierzy –
Blask że to słońca? Nie! już zgasło dawno,
Wąż przeczuć, w duszy budzi się złowrogi
I rani żądłem pierś do zbrodni wprawną
I same usta klepią głos pacierzy,
Lecz odgłos hasła jeszcze nieoddzwonił
Gdy płomień chyżo na wieżę pogonił
I nowem hasłem modlitwy był z wieży!...
O! już ją oplótł, jak bluszczu zwojami
Minaret buchnął dymem – płomieniami!...
Jak błagalnemi zemsty ramionami –
I dzwonią w trwodze wściekłe zęby Baszy
Coraz głośniejszy wrzask go w dali straszy
Rosną płomienie – w mieście rzeź!... krwi strugi
Tłum się przewala, w ulic szereg długi –
O biada! tyran zżółkł, przelękniony
Zwolna szedł w miasto trwożny o swe losy
Coraz to rosną dzikich przekleństw głosy
I wrzaski niewiast – trzask domów wtórzony…
Drży Seïd cały – drży jak liść strącony
Wichrem wśród burzy!... o – gdzieś ty mój Karo!
Karo Mustafo!... powróć z dawną wiarą,
Z mieczem!... o próżno! biada! tyranowi!
Ha!... w dali Grecy błyszczą orężami
Już zwyciężają! trwożni Muzułmani
Co żywi jeszcze uszli ze stolicy,
Biada! psy giaury! wczoraj – niewolnicy!...
A tam wśród tłumu widać jak na wzgórze
Wybiegł młodzieniec i mieczem ognistym
Jako archanioł pomsty w złotej chmurze
Śmierć sieje w koło jak gromem siarczystym,