RAPSOD Z ŚREDNICH WIEKÓW.
Noc była cicha – jak anioła tchnienie
Obaj przy sobie konno w pośród boru
Jechaliśmy; a w głuche zamilknienie
Natura ciszą usnęła żywiołów –
Tak długo milcząc w cichości wieczoru
Zwolna jechaliśmy, sennych sokołów
Mając na siodłach, a pod kopytami
Koni, chrzęszczały liście z kwiatów łzami –
To są wspomnienia! rzekłem – błyskawice!...
Co trysną – by zapadły znów w ciemnice –
A niebo do jędz podobne namiotu,
Nic po nich nie ma, prócz burzy i grzmotu!...
W tem księżyc trysnął – i strugą jasności
Osrebrzył lasu głębie i swe chmury,
A mój towarzysz ranny i ponury
Pojrzawszy w błękit północnej cichości –
Rzekł: Tak, lecz burza ma swoje miłości…
Ona w raz dwoje kochanków zaręcza,
Piorun młodzieńcem – a dziewicą – tęcza!...
Kiedy on grzmotem zatrzęsie niebiosy,
I błyśnie w czynu ognistej koronie,
Ona po kwiatach zbiera łezki rosy,
I barw harmonią w cisz anielstwie tonie
Wieńcząc pogodą – burzę w wiosny łonie –
Burza mi pierwszą kochanką tu była,