Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/158

Ta strona została przepisana.

I nowy błysnął nad Lechią dzień chwały –
Gdy Kaźmierzowe lata upływały,
Młody Bolesław jak lew piersią dzielną
Rósł – i swe skrzydła przyuczał do lotu
Miecz ostrzył chwały żądzą nieśmiertelną
Co miała wyróść – do gwiazd kołowrotu!...
Ludu mój! Ludu! przebóg cóż za siła
Z tej wysokości wodza ci strąciła…
Że za nim w żalu i niemej zgryzocie
Runąłeś krzyżem, ziem w twej niedoli,
Że się targnąłeś w krwawym czoła pocie,
Tam ugodzony – gdzie najwięcej boli!...
Oto dziś smutek cichością i kirem
Zewsząd dymami wlecze się po tobie,
Nawet niezalśni słońce światłem szczerem
Ale się kryje gdzieś za mgły w żałobie...
Czyż słońcu smutno nad tobą – ty prawy
Ludu Piastowy tak poczciwej sławy?. .
Czyliż mu straszno nad tobą – o święty
Ludu z praojców, ludu dziś – przeklęty?...
Smutno zaiste –
Boć twoje anioły
Płacząc, nad tobą klęsk roznoszą hasła,
Upada bydło i płoną stodoły
Wstał mur, gdy łóna jeszcze nieprzygasła –
Biada! o biada! ty Lacka kraino! –
Gdyby Cię teraz twój Chrobry zaoczył,
Mieczby potrzaskał i z miecza drużyną
Bez głosu w ojców grób by się zatoczył…
Bo twoje dzieci błądzą jak sieroty,
Młodzieńcy twoje posmutniały hoże,
Dziewice twoje rozplotły włos złoty –
I wszystko, wszystko idzie na bezdroże!...
Lecz kędysz sprawca twoich klęsk i śmierci,
On młody rycerz, Śmiały twój, twa chluba?...
Jakąż mu karę; przyniósł miecz Cheruba
Robak sumienia, sercaż mu nietoczy?...
Ducha najgłębszych głębi nie przewierci?...