Od dworu łysnęło!...
I wybiegł z groty coraz ciemniejącej. –
Noc już zapadła nad Lachów krainę
I stary Urycz niemo wśród gór stoi,
Ni liść niezadrży – tylko z górskich zdroi
Słychać huk głośny jak z rozpędem płyną
Kto tam u szczytu na najwyższej skale
Stanął, gdzie orły samotnie siadają?...
Gdy na wschód słońca w chłodzie mgły czekają?...
Czyliż o życie niedba, że niedbale
Pogląda w głębie, gdzie fale spadają?...
Szczyt tonie w chmurach, co lecą z wichrami
A na nim postać obleczona mgłami
Zda się czy duma, czy po ziemi toczy
Wzrok obłąkany szalonemi oczy…
Księżyc z za Karpat wysunął się – błysnął,
Kilka promyków w twarz tę bladą cisnął,
Ha! snać że lica żywe – twarz człowieka
Lecz od tej twarzy niech każdy ucieka
By się jej smutkiem niepowlókł na wieki!
O! czy się uląkł księżyc tej powieki? –
Bo drżący, blady, posunął się w górę
I lica tęskne osłonił za chmurę...
Tam szeptać gwiazdom jaka twarz ta dzika
Króla wygnańca, a dziś – pustelnika...
Do koła cicho – na ziemi jak w grobie,
Umilkły wichry, to cisza przed burzą,
Wkrótce się zbudzą o północnej dobie
I głośnym rykiem gromy im zawtórzą,
Na wozie wichrów pchnięte, za chmurami
Już lecą chmury przetkane gwiazdami,
Wśród nich nów blady ugania za mgłami –
I zakwefiony niknie gdzieś w oddali...
I błyskawica wypadła z chmur fali –
Świat gór i lasów błysnął oświecony