Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/239

Ta strona została przepisana.

Wstawały z dźwięków konające dźwięki,
Co przędłem z arfy w miłośnem natchnieniu
Jak rozpłakanej perłami jutrzenki
Co na sen kwiatów lecą w ranka brzmieniu –
A jemu błysnął uśmiech zachwycenia
Totem łza ... duża! perła rozczulenia!...
« Czyto harmonia sfer się przybliżyła...
« Jam ją gdzieś myśli słyszałem przeczuciem,
« AIe niejasno się w mej głowie śniła
« Gdzieś za mgłą wieków ... w światach oddalonych
« Przyszłości mgłami jeszcze otulonych,
« Zkąd się dobywał taki dźwięk z uczuciem!..,
« Co to za głosy!... na tych gwiazd mil[i]ony? –
« Mistrzu!... to grają Chrzesciaństwa dzwony
« Świata co w przeczuci twoich łzach odbity
« Powstał – i światów ogarnął błękity!... »
I poszedł w przestrzeń, twarz okrył fałdami
Szaty fiołkowej – obejrzał się jeszcze –
Z wyciągniętemi za nim ramionami
Stałem – tęskniłem – i rozkoszy dreszcze
Czułem – wołając powróć! powróć jeszcze!...
A w tem ujrzałem, że miałem słuchaczy,
Tłum co się ścisnął jak wieńcem w koło mnie –
A mieli jasne lica – jak tułaczy
Polskich – jak gdyby – czuli – tu – ogromnie –
To Termopilscy!... bracia Leonida!...
O! któż ich wieńcom nowe wieńce przyda!...
Arfem im rzucił pod nogi w zapale
I niewidziałem – co wyrzec w mym szale
Aż zwołałem na nich –
                                         Polską mową!...
I zrozumieli mnie!...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
                                                     Schylili głową,
I błogosławiąc memu narodowi –
Z czcią wyciągając ręce ku czasowi,
Waszej wam chwały nie zazdroszczę męże