Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/250

Ta strona została przepisana.

Płaczę nad tobą ludu, i drę szaty
Piersi, co o twe groby się rozbija –
I łzy me rzucam na twe smętne kwiaty
Wśród których lśniąca śpi – upadku żmija!...
O! tyś już wolny Prometeju wielki,
Przeżyłeś Bogów – i jak orzeł w słońcu
Źrenice kąpiesz, jasne na czas wszelki
W postępie wieków, piorunowym gońcu –
Tyś skruszył cichą klepsydrę Saturna
Zdeptałeś Fatum – i iskrę jak ziarno
Cisnąłeś w ludzkość, by padła nie marno,
Lecz z Grecyi –
                           Padniej w proch!... ot! –
                                                                  Prochu urna!...
Co w niej popiołów geniuszu, goryczy,
Tego łkająca arfa niewyliczy,
Lecz ją poniosę aż do końca świata
Choćbym niespotkał siostry – ani brata –
Te stada mrówek, orły i pioruny,
Wichry, i zdarzeń rozhukane wały.
I życia mego serdeczne piołuny,
I żmije co się na mem łonie grzały
Rzucam w nią dumny – i sam – i zuchwały!...
Wysoko czoło niosę nad te hordy,
Choć je przed Panem pochylam jak kłosy,
A wśród pożaru, mej arfy akkordy
Niosą, mnie duchem przez piekła – w niebiosy!...
O walko życia!... o ducha kajdany!
Depczę was z wzgardą i urągam głośno.
Wami bym wszystkie ziemi zmiótł tyrany
Z potęg materyi – z wścieklizn waszych piany
Szydzę – i depcę was – stopą miłośną –
Nie was – lecz wasze pokuszeń szatany
Łby wasze niosę jak Gorgony głowę,
Idąc gdzie stanąć prze[z]naczenie moje,
A wam ramiona wielkie Heraklowe
Chwała! o! chwała za wolności boje!...