Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/270

Ta strona została przepisana.

I łupem się dzielą tych braci, co marnie swe mienie rozdarli,
Lecz biada! rozdarli ojczyznę i miłość rozdarli braterską,
To ojców duch blady się w szatę osłoni pochmurną
I przeklnie to plemie, uchodząc z boleścią bez granic!
Tak o nędzna! na ciebie los czarny ojczyzno ty moja!...
Gwiazdo gwiazd! .. o! perło ty moja na świecie jedyna,
Mitylene! o ziemio piękna i zielonolica moja!...
Gniazdo młodości mej i pieśni moich!...
Ze łzą w oku patrzę napróżno w twe strony,
Już wygnaniec nieujrzę mych ojców zagrody,
Ni bratni usłyszę szczęk tarczy, ni dziewic mych śpiewu,
Ni kwiatów pól moich o! wojnie!... przekleństwo płomieniom!...
Co niezgód pożogą dwa serca zatliły braterskie!...
Skonał król stary Mitylen, sławiony w pokoju i bitwie,
Dwóm synom swe państwo zostawił kwitnące,
Starszy był Aleksander chmurnooki – a
Młodszy Alkeos jasnowłosy, rzewne dziecię –
Starszy się targnął na własność młodszego o! brata,
I obu zwaśnionych poddani wygnali zburzeni,
Jak orzeł, co w szpony pochwyci kogutów walczących!
Wśród boju padł Aleksander, a Alkeos
Kochanek Muz z lirą swą uszedł natchniony,
I długo się błąkał wygnańcem po morzu i lądzie,
I nie purpury swej!... ale swej płakał ojczyzny!...
Boć pieśń go z tej ziemi wygnała!... pieśń groźno nucona
W imieniu ojczyzny ginącej w zawiejach i burzy,
Gdym ich porównał, z okrętem, z masztami wśród burzy,
Potrzaskanemi, jak w prądu wir wichrem pędzony przemocnie
Próżno się targa, bo strzaskan o skały
Z rozdartą już piersią i krzykiem zatonie żeglarzy!...
I gdy się przelękli swojego współbracia obrazu,
Wygnali mnie z skał mych i lasów zielonych,
A siostrę nam naszą dziecięciem rzucili
W łódź dużą – i samą popchnęli na morze!...
I błądząc po świecie szerokim, gdym morzem
Raz płynął, szał burzy mą łódkę wyrzucił
Na skały Lezbiejskiej tej wyspy...
Wygnańcze tu losy zawlokłem!... lecz piękna!