Odgarnia włosy – i tęskno jej w łonie,
Drżą jej ramiona – a w sercu pożary –
Gdy kury pieją, matka pieszczotliwie
Zapyta: Safo! przecz nieśpisz spokojnie?
Ona za cytrę ująwszy trwożliwie,
Na swej pościeli siada, i niestrojnie
Włos jej opada i palce drgające
Puszcza po strunach, w tony konające,
A na odpowiedź matce co się smuci,
Smutnie jak słowik nad ranem zanuci:
«Już zeszły Plejady, [1]
«Mija północ ze snami,
«W ranku znika nów blady,
«A ja z memi myślami,
«Sama tylko czuwałam,
«Śniąc bezsenna – wzdychałam!...»
POLYMNIA.
Kiedy wieczorem obok matki przędzie,
Zrywa się błędnie, twarz we dłoniach składa,
I znowu z cytrą niespokojna siędzie
I w urywany dźwięk serce spowiada:
«Mamo, mamo ! już niezdołam [2]
«Doprząść nitek , rwie się przędza,
«Ćmi się w oczach, drży mi ręka
«I za nitką nitka pęka,
«Myśl się zanim w dal zapędza,
«Jego imię usty wołam,
« Mamo droga!... niewydołam...»
A gdy wesołe z śmiechem jej siostrzyce
Ganią jej smutne pieśni, Safo lice