I na Kościus[z]ki’m zbudził się mogile!...
Z tamtąd – ujrzałem lud wielki!... lud ludów!...
Idący w chwale bohaterstwa cudów!
On pobojowisk błoniami idący,
Na koronacyą wolnych ludów ziemi,
Wszystkie narody za Sobą wiodący,
Które odkupił męki krzyżowemi!...
Hozanna!... pieśń krzyknęła!...
Polsko Święta!...
Na czoła twego gwiazdę rozbryznięta!...
(Kraków. 1856.)
I.
Ciszo błękitów! bezbrzeżna otchłanią,
Pozdrawiam Ciebie i ogarniam duchem,
Tyś wałki tęsknot szalonych przystanią,
Spokój twój słyszę harmonijnym ruchem,
U twoich brzegów węże już nie ranią.
Tyś wieków ogniw splecioną łańcuchem!...
By w tobie myśli pięknością utonąć
Nie żal żyć smętnie i ducha wyzionąć!...
A więc mi witaj, o błękitna ciszo!
Wielka jak Boga pierś rozwarta światu,
W której przestrzeniach orły się kołyszą
I tęcza wierna piorunowi bratu…
A gwiazdy, które w sfer harmonii wiszą,
Stroją płaszcz Boga w ciszy majestatu,
Zanim okrwawi się zorzy purpurą
Lub mgieł smętności rozedrze się chmurą!...