Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/293

Ta strona została przepisana.

Palą mnie tylko a zgładzić niemogą –
Oręż – ha! oręż ten – zabij mnie synu!
Ja błogosławię tobie –

FATALION.

                                     O – milcz królu –
Bo taki ojciec – błogosławić – niema
Żadnego – prawa –

MITRYDAT (z furią).

                                  Co? Ha!... więc przeklinam!
Przeklinam – jeśli niespełnisz rozkazu –
Rozkaz ostatni… żebractwo…

FATALION.

                                                        Przeklinać?...
O! twe przekleństwo taką mi nicością,
Jak błogosławiestw liche – marne słowo –
Proch i pogarda – bez końca – bez końca!
Jakież przekleństwo dla mnie nad śmierć Pontu?
Rodzina bajką! najsmętniejszą z bajek!...
Pogarda Bogom – których niemasz! bajka
Głupia i smętna – na twoje przekleństwa!
Niegodzien jesteś moim mieczem zginąć!

MITRYDAT.

Mścijcie mnie duchy – przed synami memi!...
O! dobrzem zdziałał, że Cię niekochałem –
Bo twoje serce acz wielkie jak Bogi,
Ono dumniejsze od nich wszystkich razem,
Ha – i ode mnie!... lecz wielki – przebacza, –

FATALION.

O! jam niegniewny – nic niemam przebaczać,
Nie – żalu nawet niemam dziś do ciebie,
Płaczę nad tobą o! ty biedny starcze,
Lecz biada tobie, żeś się na świat rodził!