Garstka dworzan w milczeniu stała pogrążona –
Pod namiotem żelazne łoże wyniesione
A na niem król niemocą złożony – w boleści,
Nad nim smutna Helena w żałobie niewieściej –
Acz blada jako marmur – łzy jej utajone –
Dwie pochodnie płonęły – dwa wielkie sztandary
Z orłami i pogonią nad królem szumiały
U nóg króla jak dziecko płakał giermek stary –
Usta jego spalone jako grób milczały –
Lecz z oczu zapadniętych jakiś płomień bije
Snać walkę z śmiercią toczy – snać że jeszcze żyje,
Lecz już oniemiał. Czeka klęski albo chwały
Wtem odgłos trąb bojowych – rozdarł głuchą ciszę
I królowa krzyknęła w niemem przerażeniu
Każde serce drga miotem – i pierś ciszej dysze
W tem wpadł jeden z pancernych i jako w natchnieniu
Krzyknął: Victoria!...
Niemy król ku niebu ręce
Wzniósł i Amen! zawołał po konania męce –
A głowa mu opadła na łoże w milczeniu
I skończył!...
A nad Polską smutne dzwony brzmiały –
Modląc się, w koło króla klęczał hufiec cały. – –
(DUMKA.)
Raz spragniony wśród skał byłem,
I z górskiego źródła piłem,
I przyleciał orzeł pić
Jął skrzydłami na mnie bić!...
Nie bij orle! pijmy wraz!
Bo dwa orły z nas!...
«Więc leć ze mną w świat szeroki,
«Po nad skały, skał potoki,
«I poddał mi skrzydła — »