Czyścowo jęcząc łaski. Gdy Kmity cień dumny
Przechadzał się w komnatach, że drżały kolumny!
Patrz ten smutny mur! czasu dłonią, poszarpany
Jak mamuł[1] — tam Kmitówki[2] gruz już rozsypany —
Po gzymsach marmurowych ciche jarzębiny
Kapię łzami krwawemi nad odrzewców szczeliny —
Każden wiek co przechodzi nad dumą zamczyska
Ryje na jego skroni hieroglif zwaliska!
Tu po tych korytarzach wilgotnych i ciemnych
Gdzie odgłos kroków dudni w piwnicach podziemnych,
Kędy kropla wśród ciszy z głazu na głaz spada
Jak dusza, co się wiekom nie ludziom spowiada…
Chodziły Chrobre Pany — królów majestaty,
Złotem się dziś odarte pyszniły komnaty…
Dziś sowa woła głosem śmiechu i próżności
Skąd brzmiały trąby, kotły, na przybycie gości…
Tu kopuła kaplicy — i gruzy ołtarza,
Gdzie puszczyk dziś zaklęło pojęki powtarza —
I wzlata nad dziedziniec w kolumny toczony
Zarosły w chwast — a pyszny w smak królowej Bony —
Ha! jakaś woń tu wieje tej pychy Malborskiej,
Jakiej w sobie niemieścił sam zamek Krakowski,
I czworobokiem swoim jak Kmita, królowi
Tak Wiśnicz się przedrzeźnia hardo Wawelowi —
Czarne, tarczami w herby ściany nabijano
Padają w mech wilgoci, zielone, spękane!
Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/335
Ta strona została przepisana.