A przy Reju się młode chłopię w kącie tuli,
To Jasio z Kochanowa, co Polskę rozczuli…
A Stańczyk podrzeźniając gest Kmity, wpółgłośno
Rzekł: królu niedowierzaj! I spojrzał ukośno…
Stąpają po kobiercach — aż znowu król młody
Odbił swoją Barbarę — wiódł na życia gody…
W tem trzask gromu zagłuszył odgłosy godowe —
Nikną jasne postacie, i czoła majowe —
Ciemność — zamek on jasny — gruzem ziemie orze,
W bluszczu pretach[1] on kona i skonać nie może —
A dziś w jego komnatach o! goścież tam siedli,
Co mu czoło rysami jak wieńcem obwiedli!
Słyszysz te kroki głuche — te śmiechy — te dźwięki —
To kajdany, to więzienie — braducich piosenki!…
I zamczysko zbrodniarzom na barłog zostało
Jak robakom ku roztoczeniu dumne ciało!…
Słyszysz? rzępolą skrzypki — i jeden przygrywa
A chór im dzikim wrzaskiem podle przyśpiewywa;
W koło ogniska siedzą — ich pieśni zdziczałe
W ciemności jak szatanów duchy poszalałe,
Skaczą, tupią, pląsają i w dłonie klaskają
I dzwonią kajdankami, ze mury padają!…
Lub z górnych krat słowami podłemi jak dusze
Ich, krzycząc, gorszą, trwożą, chłopięta pastusze…
Aniele! daj o! daj mi zapomnienia czarę!
Tu dokoła tak wieńcem szumią lipy jare,
- ↑ Być może powinno być prętach.