O! szepczą w łzach modlitwy rzewne dziejów dzieje,
I nad zamkiem prababek wtórzą dni koleje,
Z listków padają perły, jak z różańca wiary,
Jak zdolna wrogów zbawić jedna łza Barbary…
Pszczoły z brzękiem wesołym o! i bez ustanku
Miód biorą z ich gałęzi od świtów poranku…
Tu ledz w trawie, o stary moździerz wsparłszy głowę,
A same z cieniów wstaną postacie godowe —
A za niemi i inne — zacne — tu męczone[1]
Jak zbrodniarze za sztandar wolności więzione,
W tych murach — choć na szali wieczności przeważy
Kiedyś kilka krwi kropel — za ziemi zbrodniarzy!…
Ku błękit się bez końca rozpiął po lazurze,
Z orłami w chmurach — z zamkiem w wiecznej dumy chmurze —
Ale kiedy noc straszna ryknie gromem dzikim,
Zawyje wichrów wyciem i żywiołów krzykiem,
Jak orlica przeszłości, co mści swe orlęta,
Co żyje, paki naród krzywdy swe pamięta…
Wtedy uchodź pielgrzymie, coś siadł na kamieniach,
Jeźli żelaznej duszy niemiałeś w cierpieniach…
A jeżeli dostoisz — to spytaj pieśniami
Tych orłów, co na basztach tam biją skrzydłami…
Zapytaj lip tych starych, co drżąc, pomst wołają,
Aż mur pęka i głazy z czoła mu padają…
I wolę cichy kwiatek wzrosły na ruinie,
Nad wielkość co upada — i przez siebie ginie…
- ↑ 1846!