Jako gwiazda spadająca,
U mych ust, omdlewająca,
I z rozkoszy — konająca!...
I wdarłem się na szczyt skały,
Kędy ciernie jej zostały,
I już bez łzy — niemo — wiernie —
Całowałem tam — jej ciernie...
I lecąc w otchłań z cierniami,
Oświtłem — z dnia promieniami!
Il confessa toute la verité, et je fus disculpé. — Mais on me fit un grand crime de ma resistance, et le prieur m’adressa des repreches publiques pour l’orgueil irritable qui couvait dans mon sein...[1]
Entre la coupe et les lèvres il y a toujours de la place pour un malheur...[2]
Czym Ciebie kochał, pytasz mnie, o droga,
Głosem nieznanym —
Tak musiał kochać Szatan pana Boga
Nim był szatanem!...
Czym Ciebie kochał, pytaj moich nocy
Stróża anioła —
Czym Ciebie kochał, pytaj w twojej mocy
Chmur mego czoła!...
Miłością twoją modlę się ludzkości,
Modlę się Bogu,
O nią się kiedyś spytaj mej wieczności
Na piekieł progu!...