Zima wyje wilczemi wichrów odgłosami,
Konarami drzew szarpią burze rozszalałe,
W wichrach płyną odgłosy dzwonów rozdźwiękami
Oh! głosy dzikie, straszne, ponure, zbolałe...
Chór dziewic z gromnicami niesie na ramionach
Trumnę — w niej śni niewiasta, cicha uśmiechnięta
Ciało usnęło w kruczych klasztoru znamionach,
A dusza archanielska, przebolała, święta!...
Krzyż czarny trzyma lekko w swej uśpionej dłoni,
Wieniec cierni z róż białych, oplótł marmur skroni,
W dali — wzgórek tumanem śniegów zasypany,
Na nim posąg boleści ... ta postać młodziana!
Pierś się miota, wiatr szarpie mu płaszcza łachmany,
A uśmiech ust zaciętych, przerazi szatana...
On stoi — z góry patrzy na orszak, pogrzebu
Co się sunie, wiatr niesie śpiewem i światłami,
Sunie się, znika — dzwony wzbiły głos ku niebu
Świat przed wzrokiem mu piekła obleciał iskrami,
U nóg jego broń palna z pogardą rzucona
Za orszakiem jak skrzydła — wyciągnął ramiona...
Cichy — słoneczny ranek — cmętarz w szacie wiosny
Jak ogród otoczony murem ... tak spokojnie!...
Czasem tylko słowika zabrzmi głos żałośny,
Lub brzęk pszczoły nad falą mogił gdzieś przepada,
Chaos krzyków! Ten stoi — ten padł — ten upada,
A drzewa się schylają, w puch kwietniowy strojnie,
Jak panny młode!...
W kwiatach leżą trupie głowy
W których wygrzewa węże promień słońc majowy...
Kwiaty podnoszą główki z pod brylantów rosy,
Skowronek się w błękitów unosi niebiosy...
Mur namiętnie się bluszczem chwiejącym otoczył,
Jakby tylko co z niego Romeo zeskoczył...