W duszy dzieciątka tak tęsko, tak rzewnie,
Dziecię stanęło — nad mogiłą matki...
Opadła perła...
To drugi dziesiątek —
To już dziewica z mgła tęsknoty w oku,
W sercu dziecinnej wesołości szczątek,
Świeci jak gwiazdka we wspomnień obłoku...
Kształt jej tak wiotki, powiewny, uroczy,
Jakby odlecieć już chciała od ziemi —
W błękit błękitne utopiła oczy,
I wije wianek z dębowej łąk zieleni —
A myśl jej w rzewnym zadumaniu łonie —
Czyje tym wieńcem uwieńczyć jej skronie?...
Opadła perła...
Już dziesiątek trzeci,
W ciemnej komnacie kołyska dziecinna,
Nad nią jak gwiazda oko matki świeci,
W szatach żałoby, niewiasta już inna...
Choć znać na czole straty i boleści,
Choć włos niedługo przyprószy siwizna,
Spokojny uśmiech żałoby niewieściej
I cicho boli każda wielka blizna...
Znać, że swe życie macierzyńskim tchnieniem,
W przyszłą pierś dziecka leje w głos natchnienia,
Znać, że choć wielkiem boleje cierpieniem,
Ona jest większą od swego cierpienia...
Opadła perła...
To dziesiątek nowy —
Dni płyną chyżo jak fala wezbrana,
Już nad jej czołem wieje śnieg zimowy
Chociaż źrenica, w młody blask świetlana —
U nóg jej ukląkł młodzian z szablą w dłoni,
Twarz męzką ukrył w macierzyńskie łono,
Ona mu ręce złożyła na skroni
I błogosławi — boleścią zwalczoną...
Zerwał się, spojrzał raz — jeszcze raz drugi,
Znikł, padła — jako drzewo suchej grusze,
Zimowe wiatry wieją w tuman długi,
Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/384
Ta strona została skorygowana.