Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/414

Ta strona została przepisana.

Milczą lasy — i skały mchem wieków brodate,
Lecz Gewont niesyt jak lew skamieniały,
Zada się ryczeć o pomstę choć gromy przebrzmiały —
Szeroko rozwarł turnie[1] wiekami garbate...
Tylko zdroje w dolinach ... i fujarki płaczą,
Tylko orły za słońcem po urwiskach kraczą,
Noc podnosi ku gwiazdom mglisty płaszcz w żałobie...
Pielgrzymie! taka cisza kędyż będzie tobie...
Co życie błogosławisz przekleństwa rozpaczą?...


ORZEŁ (przelatując).

Życie snem — cisza zbudzeń — w grobie! w grobie! w grobie!



DROGA Z GEWONTU (przez małą łąkę ku Zakopanemu).


I.

Z góry stąpam śladami w głazach żłobionemi,
Śmiertelnemi jak progi śnieżnego Zawratu,
Już rosną Kozodrzewy, różowego kwiatu
Moc kwitnie pod perłami, rosy srebrzystemi...
Nagle pojrzę... las uschły!... to szkieletów państwo!...
Podarte, popruchniałe stoją dzikie drzewa,
Tu wśród śmiertelnej ciszy smutne ptaszę śpiewa...
Tu dałbym cmętarz sercom co życia kapłaństwo
Straciły, tracąc miłość którą się otruły...
Chociaż kochać umiały — i za wielu czuły!
W dali Pyszna!... Smereczyn stawek w świerków tłumie,
I już w zachodzie słońca widzę kościelisko,
Jak miło się zadumać przy Dunajca szumie...
Chodźmy bo idzie burza — a szałas nieblizko!...


II.

Krok tylko do otchłani!... pojrzę w dół oczyma,
Mijamy małej łączki cudze aksamity...
Znowu w górę ... małego[2] Gewontu to szczyty,
Co ma Ojca swojego, pogląda olbrzyma!

  1. Turnie, skaliste szczyty.
  2. Górale rozróżniają większy i mały Gewont przy sobie leżące. —