Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/419

Ta strona została skorygowana.


LIST DO MIECZ.  R*.

Błogosławione ptaszę, co się budząc z rana
Przed słońcem, już zroszoną powita jutrzenkę,
I jaskółczą wesoło poczyna piosenkę,
Ale nie wie o pieśni, choć śpiewa: Hoznana!...
I nie wiem, co Ci więcej o mem życiu powiem:
Żyję w chacie gdzie gazda, dzieci i gaździna
Są mi czem przenajświętsza malarzom rodzina
W prostocie, której skrzydła nie ciężą ołowiem!...
Od trzech dni słota… turnie mgłami przywalone
Z psem moim towarzyszem błądzę godzinami,
I spoczywam w szałasach miedzy Juchasami —
Wkrótce obaczę Morskie oko rozjaśnione!...
Przy chacie słyszę owiec jednostajne dzwonki
Którem polubił… w oknie przędą mi pająki...[1]


LIST DO  M. T*.

Gdybym mógł, moja droga, biedne moje pióro
Zmienić w pędzel Calama, przesłałbym Ci — Tatry!
A tak, tylko Sonety — z skał na cztery wiatry
Jak garść liści z lecącą posyłam Ci chmurą!...
O! nieraz ze łzą w oku, gdy wśród tych ogromów
Myślę, jak twój ołówek zakreśla kontury,
Żal mi, ze znasz przeczuciem tylko nasze góry,
Żeś nie ze mną, wśród Boga myśli, tych odłomów…
(Tu o mnie wspomniej kiedyś... w ranek chmury, mglisty)
Tu prawdę nam jedynie Głowacki skopiował,
I pędzel jego, Tatry tęgo slabizował,[2]
Choć nie czytał. Jak przyszły kiedyś mistrz ojczysty —
Z głazów, którymi walą u nas w piersi artysty,
Wstanie kościół piękności — wielki — jasny — czysty...



  1. Górale nie niszczą pająków; mają je prognostyk pomyślności.
  2. Mimo pewnych niedostatków w obrazach Głowackiego, niedostatków, które nie naszą rozbierać rzeczą, zdaje nam się, że on jeden zrozumiał prawdę Tatrzańskiej natury — i utorował drogę przyszłemu ojczystemu mistrzowi, który kiedyś dopełni wielkiego zadania. —