Aż tum utonął – Gdzie serca poczciwe
Wygnańcom naszym – po bolu życzliwe,
O!... umiliły stan mej czarnej duszy
Co poczerniała za krajem się kruszy!...
Kiedy ukląkłem u kapliczki Tela
Na zimnej skale wsparłszy wrzące czoło
W imię boleści Ojczyzny pęt wężowe koło!...
Wezwałem pomsty – od tego – co duchy
Wolne utworzył – na tych co w łańcuchy
Okuli białe ludzkości orlęta!...
Co z piersi matek gorszą niemowlęta
I na swą ucztę biorą jak jagnięta!...
O! czyliż od nich to biedne stworzenie
Barry mój biedny, nie wyższy swą cnotą?
Ha! zbrojny w krwawych męczarni pierścienie
Oddałem zemście – co nas w kola plotą!...
Lecz dzisiaj – przebóg!... mam serce Polaka!
Gdybym go w śniegach znalazł zmartwiałego
Jak żmiję otarłbym tchem życia mego –
A sam pod niebo wzleciał z pieśnią ptaka!
O Maryo moja!... gdzie ty o tej chwili
Toniesz oczyma – i myślą tęsknoty
Możeś ty cudza – o! niech anioł złoty
Cień skrzydeł swoich na twej skroni sploty
Jak aureoli – spokojem umili…
Może… na łonie twem niemowlę kwili,
Może… klasztorne zamknęły cię kraty!...
Precz!... myślą przeklętą!... rzucam w ciemne światy
Niech i nie wraca – daremnie!... daremnie!...
Jam jest bez ciebie – ty zawsze bezemnie!...
Dość, dość, na niebo co wisi nad nami.
Jasne! Jam ciebie pojął i zrozumiał
Starzec młodzieńcem tę noc przeczuć umiał
Dumne me serce twemi cierpieniami!...
Te mury tobie niech będą osłoną
Od burz co wyją piekielną potęgą,
One mnie także stały się ochroną,
Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/57
Ta strona została skorygowana.