Strona:PL Ernest Buława - Poezye studenta tom III.djvu/58

Ta strona została skorygowana.

I ja marzyłem… związany przysięgą!...
Słuchaj – ma młodość wśród cichej doliny
Przebiegła jasno bez bolów i skargi,
I pieśń wesołą nuciły te wargi,
Kiedym wiosłował wśród cichej głębiny…
Na małej łódce po wielkiem jeziorze
Niosły nas fale z lubą co wieczora,
Księżyc się schylał nad nami, i góra
Nad nami grzmiała wodospadem, w górze
Z lodów poczętym – tonącym w fal łoże –
A jednak bracie, jej serce niestałe
Zadrżało potem przy sercu innego –
A jam utonął w mury skamieniałe
I tu ożyłem – do życia cichego –
O! tam nad fale Lemanu, Genewy,
Przeszło dzieciństwo i pierwsza myśl moja,
Pod schylonemi tamtych lasów drzewy
Piłem z młodości niebiańskiego zdroja –
Nie tu młodzieńcze zamyślałem starzeć,
O! wiem ja, wiem ja, co to czuć i marzyć,
Tam! lubej pierwsze zabrzmiały mi śpiewy,
A gdy umilkły, to na tejże łodzi
Sam wypłynąłem na jasną głębinę,
Żegnałem okiem rodzinną dolinę,
I chciałem zginąć w głębiach fal powodzi –
W tem pójrzę w niebo – krwawo księżyc wschodzi
I blaskiem górę oświeca Bernarda
Co się górami otoczyła harda –
Stara mi matka o! pomnę – mówiła,
Że tam są mnichy, co żyją wśród ciszy
Klasztor ich cichy jak zmarłych mogiła,
Cisnąłem wiosło – i klasztor mogiła
Zamknął mnie – odtąd wicher głos mój słyszy –
Kiedy samemu nie jest się szczęśliwym,
Uszczęśliwiając drugich, być nim można
Tak upiór bolu, znów stałem się żywym
I myśl ma dzisiaj pogodą pobożna!...
O czczę od dawna naród wasz i boje,