Wtedy krew tryska jak zdrojem fontanny,
I skarby rodzin dłoń zagarnia mściwa,
Co krew ich w gniewie swej zemsty przelewa.
Już posłuch Baszy kończył się poranny,
Kiedy znać dano, że młodzian ubogi
Nieznany rodem nieznany imieniem
Błaga o przystęp w posłuchalne progi,
Jasne potęgą i wielkie znaczeniem...
Dał znak! – niech wejdzie – dziś w Seïda progi
I giaury wchodzę. Wszedł rybak ubogi.
Skłonił się nizko – aż włosów pierścienie
Musnęły kwiatów jedwabnych kobierca –
I stanął w ziemię utkwiwszy wejrzenie
Gdy nienawicią wrzało mu dno serca –
Ktoś ty młodzieńcze? i jaka konieczność
Zagnała tutaj, psie niewierny! ciebie?
Tu wyrok Baszy tak święty jak wieczność
Jasny jak księżyc proroka na niebie! ...
Rybakiem jestem z dalekich wybrzeży,
Na fale morza od dziecka rzucony
I falom losu z dawna powierzony
Bom niepił życia u łona macierzy –
Grek jestem!... wybacz Baszo wielki w sławie
Że stopa bosa w te progi śmie stąpić,
Ale racz chwilę posłuchać łaskawie,
Nim nowym sługą raczysz mnie zastąpić!
Oto z mym włokiem, tułając w łodzi
Raz u wybrzeża kiedy zbiegło morze
Stępują w piasek – ranny promień wschodzi
I patrz – tę perłę odkryło mi zorze! [1]
Dozwól ją u stóp swych złożyć Grekowi…
Basza wziął perłę, spójrzał, i zdziwiony
Wzrokiem chciwości blask jej każdy łowi
Pożera, pięści – bogacz ucieszony –
O! na kędziory brody Mahometa!...
Ja takiej perły w skarbach moich nie mam,
Lecz któż ma taką? kto! klejnot kometa!
Młodzieńcze słuchaj! ja cię tu zatrzymam!...
- ↑ W druku „zorze”, ale to być może literówka od morze.