Ty już zostaniesz tu – na Baszy dworze
O zostań! złoty zawój ci nałożę –
I będziesz pieścić złoto, skarby, mienie,
Dziś – weź ten pierścień nad inne pierścienie
Cudownym blaskiem!... Baszo! wolę morze!...
O! jam się zrodził wolny wśród fal koła
Ja się zrodziłem na ptaka wolnego!...
Niegodzien jestem blasków dworu twego
Swobodny... Baszo! błagam, nie chmurz czoła!
Saïd niesłyszy – on marzeniom wodze
Puścił, i leci dumny w swojej drodze,
O któryż z władców wschodu czy zachodu
Ma taką zdobycz morskich głębin płodu,
W czyjej koronie, o! w jakim turbanie
W którym kindżale taka perła błysła?...
O sadzę w turban – nie! miecz mój dostanie
Taka ozdobę… w tem zamilkł – w milczeniu
Źrenica jego badawczo zawisła
Na jasnem czole Gabryela.
W tchnieniu
Baszy drżał oddech prędko – to znów zwolna
Skinął – i wyszła straż oku powolna
Zostali sami – on wzrok zamyślony
Długo w młodzieńca topił cicho gwarząc
Imię proroka cicho wezwał marząc
I jeszcze jedno imię... zamyślony –
Zreszcie [1] rzekł chłopcze! łódź twoją napełnię
Złotem mych skarbów, i leć na wód prądy
Pod darów moich ciężarem, wielbłądy
Dwa niech uklękną słuchaj – uzupełnię
Wszystkie marzenia twe, rybaku młody
Lecz bądź mi wiernym, jak głębiom twej wody –
Marzenia moje!... pomyślał młodzieniec
Łotrze! wypełnić o! nie byłby w stanie –
Marzenia moje – to w duszy zostanie!
Lecz z jakich liści na twym trupie wieniec –
l z wzgardą mierzył Baszę pijanego
Co weń utopił wzrok oka sępiego…
- ↑ W druku „Zreszcie”, ale być może to literówka od słowa wreszcie.