I z uplecionym tam!... ku gwiazdom wzlatał,
Będzie miał smutny uśmiech przebolenia –
Na który ziemia nie ma nic – prócz ziemi
A kwity nic prócz łez, których by ludzie
Tu nie widzieli – więc chwilami nocnemi
Księżyc je bierze z ich ust – w mgieł ułudzie!...
On w wzrok jej tonie – wzrokiem zachwycenia
A ona perłę wziętą z rąk Greczyna
Przykłada do ust, i w głos dziękczynienia
On dar bogaty mile przypomina –
Perła w gitarę wprawiona błyszczała,
Basza w kochanki twarz patrzy w milczeniu,
Dumny że jemu tyle wdzięków pała –
I o pieśń jaką prosi w miłym cieniu,
Zanuć mi zanuć! o słowicza, miła!...
U nóg ci usnę – ! a Ona – nuciła.
Wśród krain ziemi, wśród ogrodów wianku
Jest jeden ogród w seraju,
Szczęsna dziewica przy miłym kochanku
Tam marzy mile jak w raju!
Gdy słońce dumy czoło mu rozpali
Wzrok jej księżyc łagodny
W serce mu wlewa sen cichy, w oddali
Od ludzi … w wieczór pogodny –
Tu chór słowiczy wdzięcznym pieniem wtórzy
Palm zadumanych szeptaniu,
Oni przy sobie, jak róża przy róży
Kochając – żyją w kochaniu!
Gdy tryśnie woda na skronie spalone
Nie tak go mile ochłodzi,
Jak z snu gdy wznosi oczy przebudzone
Wśród pocałunków powodzi…
Uśnij mój luby – uśnij wielki Baszo!
Nad tobą śpiew mój rozwieję,