Strona:PL Ernest Thompson Seton - Opowiadania z życia zwierząt.pdf/225

Ta strona została przepisana.

czołem jak chmury burzowe nad szczytem góry. Stał bez ruchu w patrzony w stojącą figurę, zdziwiony długo nieruchomością swego prześladowcy.
Tymczasem właściwy człowiek znajdował się za nim z tyłu, oddalony nie więcej jak na 300 m. Przestrzeń między niemi była wolna i pusta, tylko dwa bloki kamienne leżały na szerokiej białej płaszczyźnie.
Scotty położył się na ziemi i nakrył się śniegiem. Na odległość 200 m. zaczął znowu pełzać z oczami zwróconemi wciąż na wielką głowę barana, przytem poruszał się tak szybko, jak nigdy dotychczas.
Baran wciąż spoglądał na nieruchomą postać i nawet wierzgał niecierpliwie nogami. Raz obejrzał się szybko i byłby zapewne spostrzegł podkradającego się człowieka, gdyby nie jego własny róg, wielki jego prawy róg, który stanął między jego okiem a wrogiem! W ten sposób ominęła ostatnia nadzieja ratunku.
Bliżej, coraz bliżej podchodził zły człowiek do bloków kamiennych, wreszcie znalazł się o 50 m. tylko oddalony od przedmiotu swych pożądań. Pierwszy raz w życiu ujrzał z tak blizka te sławne rogi. Widział wielkie, szerokie ramiona, pięknie wygiętą szyję, wszystko majestatyczne, chociaż ślady tego trzymiesięcznego szamotania nie zdołały się ukryć. Słyszał nawet oddech i widział drżenie nozdrzy, mógł podziwiać błyszczące życiem oczy bursztynowe...