Pani Chalumeau, handlarka ryb, co piątek zatrzymuje swój zielony, dwukołowy wózek przed oknami jednej z pierwszorzędnych pracowni krawieckich.
Handlarka już dawno głos zerwała ciężką pracą i odtąd Lucia, czarna, mała, chuda dziewczynka zawsze towarzyszy matce, pomaga, wywołuje towar.
Więc i teraz śpiewa zachrypniętym, piskliwym głosikiem:
— Ryby! Ryby! Świeże, wyborne ryby!
Potem uroczyściej, wolniej:
— Ślimaki! Ślimaki! Ślimaki!
I znów donośniej woła:
— Makrele! Makrele![1]
Ukośnem spojrzeniem obejmuje złote litery, przymocowane w górze, na balkonie, które głoszą, że »Siostry Guizot« dostarczają sukien i okryć wszystkim szanującym się królewskim dworom.
A wzrok ten rzadko kiedy ją zawodzi, bo po niejakiej chwili rozchylają się ciężkie firanki, i w oknie, w obłoku muślinów i drogich koronek
- ↑ Makrela — gatunek ryby.