Strona:PL Eugène Demolder - Kwiaciareczka.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

tutaj — i z dumą patrzy na koleżanki z oddziału »staników«. Lucia nie zapomni nigdy tej uroczystej chwili! Dojrzała tylko jakieś materjały szyte złotem, aksamity, wełny, mieniące się girlandami przepysznych, kolorowych kwiatów, stosy jedwabnych falban, piękne futra. Stoły uginają się pod nieprzebranem mnóstwem owych cudów, barwne materje owijają jakieś posągi bez głowy.
— Manekiny z dumą objaśnia Helenka.
W pracowni siedzi kilkanaście dziewcząt, tną, pasują, upinają wszystkie śliczności. Pięknie uczesane, postrojone, zgrabne, Lucia mimowoli dotyka ręką swoich potarganych włosów.
Potem ucieka prędko, — zawstydzona. Ale już teraz nie zazna spokoju! Coś ją tam woła, ciągnie, nęci. Ona wie co, — piękno.
Jeszcze tego wieczora oświadczyła matce, że koniecznie, koniecznie pragnie dostać się do magazynu. Choćby na podręczną.
Ale jak uzyskać zgodę surowego ojca?
— Za pół roku będę zarabiać już dużo pieniędzy, — oznajmia wreszcie z przekonaniem.
Zwyciężyła ostatnie przeszkody.
I nazajutrz, po skończonym targu, zaczęły się przygotowania do wyprawy. Pani Chalumeau włożyła najlepszą swoją czarną suknię, głowę owinęła białą, wełnianą chusteczką, szyję, ręce, ramiona, policzki obficie skrapia wodą kolońską, co pochłania całą zawartość malutkiej flaszeczki. Lucia wysącza ostatnie krople na swoją sukienkę, potem