odrywa z korka wązką różową wstążeczkę i związuje nią misternie ciemny lok nad czołem.
Czuje się niezwykle dumna w czystem, świątecznem odzieniu, w nowych, sznurowanych bucikach, które tak przyjemnie skrzypią za każdem stąpnięciem! Obcasy i skrzydełka wspaniałego kapelusza dodają jej z pewnością więcej, niż pół łokcia wzrostu!
Już wchodzą w bramę i Luci wydaje się nagle, że zapach perfum ulotnił się zupełnie, że ich nie czuć nawet z blizka; zato na schodach rozchodzi się przykry odór ryby. I nie wie, czemu rumieńce jej biją na śniade policzki.
Stają wreszcie przed bogato rzeźbionemi drzwiami. — Proszę nacisnąć guzik — czyta Lucia złote litery z trudnością.
Po chwili drzwi uchylają się prawie bez szmeru, w jasnym przedpokoju stoi strojna panna, z kunsztowną fryzurą, obrzuca przybyłe badawczem spojrzeniem.
— Czego pani sobie życzy? — pyta krótko.
— Chciałabym się dowiedzieć... przyszłam... czy nie przyjętoby tutaj podręcznej? — szepcze nieśmiało rybaczka.
— Teraz nie. Mamy personel w komplecie.
I wymownym ruchem otwiera rzeźbione podwoje. Nagle w głębi korytarza ukazuje się otyła postać kucharki, niesie srebrną tacę, imbryk, filiżanki.
— Pani Chalumeau? — woła z przyjaznem zdumieniem. — A co was sprowadza?
Strojna panna wydyma pięknie wykrojone
Strona:PL Eugène Demolder - Kwiaciareczka.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.