usta i śpiesznie znika w półotwartych drzwiach salonu.
A Lucia odzyskuje pewność siebie i wymowę. Tak pragnie dostać się do magazynu. Takby starała się, jako podręczna!
— Gdybyż pani wstawiła się za mną! prosi gorąco, serdecznie. — Wieczorem mogłabym pomagać, umiem zmywać statki!
— To ci knot zabawny! odzywa się kucharka z uprzejmym uśmiechem. — Podobasz mi się, mała!
— I przyda się z pewnością. Lucia ma tyle gustu — wtrąca pani Chalumeau z głębokiem przeświadczeniem.
— Zaczekajcie trochę — odzywa się wreszcie kucharka. — Sama się rozmówię z panną Pauliną, te wszystkie sroki — i wskazuje na pracownię pogardliwym ruchem — umieją sądzić tylko po wyglądzie. Idźcie najlepiej do kuchni, stamtąd nikt was nie wyprosi, to moje królestwo.
Oddala się z protekcjonalną miną, zwolna.
Powraca tryumfalnie. Jasnowłosa panna Paulina zawsze jej słucha łaskawie. Jakże inaczej wdzięczność wyrazić kucharce? A Marjanna przyrządza pyszne leguminy.
Więc wzywa je do pani. Wchodzą prawie drżące.
W głębi, w prześlicznej czarnej atłasowej sukni, na wysokiem, dębowem krześle z aksamitnem pokryciem, siedzi panna Guizot. Królowa nie może wyglądać wspanialej i majestatyczniej. Chwilę panuje niczem nie zmącona cisza.
Strona:PL Eugène Demolder - Kwiaciareczka.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.