Strona:PL Eugène Demolder - Kwiaciareczka.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

liczkach. Zawsze to przyjemnie wyświadczyć komuś przysługę. A tembardziej oddać ją zacnej kobiecie i jednocześnie przyciąć nosa tej nieznośnej sroce, pannie z magazynu, co pozwala sobie wypraszać za drzwi najuczciwszych ludzi!
Pani Chalumeau dziękuje jej w gorących słowach. Nigdy tego nie zapomni!
Przez pozostałe dni tygodnia Lucia przygotowuje się z zapałem do poniedziałkowego święta. Więc naprawdę? Od ósmej rano do ósmej wieczorem! I wszystkie chwile dnia płynąć będą niby złote, i widzieć będzie tylko piękne rzeczy, sama czysta i zawsze porządnie ubrana. A kiedyś, kiedyś, w dalekiej przyszłości, widzi siebie w pięknej sukni, jak sama panna Paulina! Tylko warkocze czarne, tych już nie odmieni!
Uczy się szyć z pośpiechem, gorliwie, żeby jej tam nie wyśmieli. Już obrąbiła pół tuzina chustek, które niedawno dostała od chrzestnej, takiej pani, co ma sklep w halach.
W poniedziałek zerwała się równo ze świtem, nie mogła spać ze wzruszenia! Jak zwykle zapakowała śniadania młodszego rodzeństwa w koszyczki, dziś jeden jeszcze przybywa, jej własny! Świecący, nowy, pleciony z sitowia. Lucia kładzie kromkę chleba, dwie wędzone rybki, ulęgałkę. Potem wsuwa paczkę igieł do kieszeni, stalowy naparstek, wreszcie na długim sznurku u paska zawiesza nożyczki. Zardzewiałe, stare, od niepamiętnych czasów służyły do sprawiania ryb i obcinania knota u lampy. Lucia próbowała oczyścić