W ósmym roku życia Andzia wyganiała już cztery krowy i dwanaście gęsi na ojcowe pole, pilnowała trzech młodszych siostrzyczek, uwieszonych u czarnej spódniczki, i tuliła w ramionach tłustego malca, owiniętego w podarte pieluchy.
Wiatr owiewał jej czoło, igrał z warkoczami.
Andzia śpiewa miłym głosem ludową piosenkę, bystrem spojrzeniem śledzi stadko żółtodziobych ptaków. Na czele kroczy ojciec, poważny gąsior z długą szyją, i co chwila gęga zgryźliwie na żonę, która jest bardzo otyła i ciągle pozostaje w tyle. Krowy stąpają zwolna, z pochyloną głową.
Andzia baczy na wszystko i ma jeszcze dosyć czasu na zabawę z dziećmi, co tak, jak ona, przychodzą paść bydło. Małe dziewczynki i chłopcy z zachwytem przysłuchują się piosenkom Andzi, tęsknym, żałosnym, to znowu wesołym i skocznym.
Czasem Andzia opowiada długie, zajmujące bajki i nigdy nie dodaje słów zbytecznych, a skoro nie umie odpowiedzieć na jakieś trudniejsze pytania — cichnie i odrazu przyznaje się, że nie wie.
Strona:PL Eugène Demolder - Mała służąca.djvu/09
Ta strona została uwierzytelniona.