nieje łóżko ze świeżą pościelą, nad niem zegar z wymytą starannie tarczą. Na sosnowym kredensie połyskuje szereg fajansowych talerzy, dwa półmiski i waza w piękne żółte i czerwone kwiaty; pani Józefowa znalazła to w jakimś kącie, przysypane grubą warstwą dziesięcioletniego kurzu. Stół na środku, wokoło krzesła i stołki, pod oknem zydel, zasłany wzorzystą chustą; — porządnie, czysto, aż przyjemnie spojrzeć!
W starej pończosze pomiędzy ubogiem ubraniem znaleziono jeszcze złoty pieniądz z wizerunkiem Napoleona. Jak gwiazda błyszczał wśród mnóstwa czarnych, wytartych groszaków. Tośka przeliczyła je z uwagą — było sto dwadzieścia sześć małych pieniążków. Potem przyszła kolej na orzechy. Tych nikt już nie miał odwagi policzyć, alboż to istnieją liczby, zdolne określić te nieprzebrane masy?! Trzy duże kosze, pełne dojrzałych, zdrowych, prześlicznych orzechów?? Dzieci raczyły się przez całą zimę ulubionym przysmakiem, a całe życie nie przestały wspominać z wdzięcznością poczciwej staruszuki; kiedy zaś umarła, na grób obydwóch nosiły w dzień Zaduszny zielone gałązki jedliny i kwiaty.
Strona:PL Eugène Demolder - Sąsiedzi.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.