Strona:PL Eurypides - Ifigenja w Aulidzie.djvu/57

Ta strona została przepisana.

Do kłamstwa i drwić z ciebie! Ale niedaleka-ć
Jest chwila, że twą córkę zbawię, by żyć dalej.
KLITAJMESTRA:
Bądź szcześliw, że dla biednych twe serce się pali!
ACHILLES:
Posłuchaj więc, by sprawa dobry obrót wzięła!
KLITAJMESTRA:
Mym obowiązkiem słuchać! Jak się brać do dzieła?
ACHILLES: Starajmy się jej ojca przywieść do rozumu.
KLITAJMESTRA:
Tchórzliwy jest, ponadmiar lęka wojsk się tłumu.
ACHILLES: Zasadę pokonuje i zbija zasada.
KLITAJMESTRA:
Zbyt słaba ma nadzieja... Jaka nato rada?
ACHILLES:
By dziecka nie zabijał, ty go błagaj wprzódy!
Jeżeli się sprzeciwi i daremne trudy —
Przyjdź do mnie! Bo nie trzeba mojego wstawienia,
Jeżeli prośba twoja zamiary pozmienia:
Zbawiona twoja córka i ja z moim druhem
Na lepszej będę stopie; wojsko też z obuchem
Nie może wpadać na mnie, żem sprawę tę w drodze
Rozwagi, a nie gwałtu załatwił; niebodze
Twej córce oraz tobie będzie też przyjemnie
Podwakroć, gdy szczęśliwie pójdzie to beze mnie.
KLITAJMESTRA:
O, mądrze-ś to powiedział! Jak każesz, tak zrobię.
Lecz gdyby tak nie poszło, jak ja życzę sobie,
Gdzież mogę cię zobaczyć? Gdzież ja twojej ręki
Mam szukać, co mnie zbawi z tej okrutnej męki?
ACHILLES:
Ja, stróż twój, przyjdę k’tobie z mą pomocną stróżą,
Ażeby nikt nie widział, z jaką trwogą dużą