Strona:PL Eurypides - Medea.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.
12
Pedagog.

Słyszałem, choć nie zdawałem się słuchać,
Od kogoś który przy grze w kości mówił
Przy pejrenejskim źródle świętym, tam gdzie
Starcy siadają by się grą rozerwać,
Że chłopców tych ma wygnać razem z matką
Z ziemi korynckiéj pan téj ziemi Kreon.
Nie wiem jednakże czyli wieść prawdziwa.
Pragnąłbym aby takową nie była.

Mamka.

Czyż Jazon będzie wstanie znieść, że chłopcy
Będą cierpiały z takiego wyznania —
Choć ma nieprzyjaźń do matki swych dzieci.

Pedagog.

Jazon pomija przed nową miłością
Tę, co miotała dawniéj duchem jego
A przyjacielem Medei on nie jest.

Mamka.

Zginęliśmy więc, jeśli do nieszczęścia
Dawnego nowe przyłożyć potrzeba
Wprzód nim się dawne zło nam nie wycierpi.

Pedagog.

Ty zatym, bo stosowną chwilą nie jest
Aby Medea już o tym wiedziała,
Staraj się uspokoić ją — a nie mów
Nic o tym coś posłyszała odemnie.

Mamka.

O dzieci! czy słyszycie jakim ojciec
Jest względem was? Niech jednakże nie zginie
Bo on jest moim panem — a więc chociaż
Złym jest nad miarę, będzie zaliczony
Zawsze do opiekunów mych poczetu.