Któż takim nie jest w złym znaczeniu słowa?
Czy nie oddawna wiesz o tym że każdy
Samego siebie kocha? Oh! nierównie
Więcéj niż takich, których obowiązek
Czcić nakazuje? Tylko że to jedni
Wedle sprawiedliwości, miary czynią
A drudzy tylko dla swéj podłéj żądzy.
Ojciec téż chłopców tych własnych nie kocha
Choć jego żony są dziećmi prawemi.
Idźcie do domu dzieci! dobrze będzie.
Ty zaś je trzymaj na odosobnieniu;
Do matki z rospaczonéj nie przybliżaj;
Bo już widziałam jéj oblicze — niby
Oblicze byka ubość gotowego. —
Ona swojego gniewu nie powstrzyma, —
Wiem o tym dobrze — wprzód nim gniew na wroga —
Jako pioruny z wysoka — nie padnie.
Na wroga gniew ten, a nie na takiego
Co drogim sercuby jéj być powinien.
Biada!
O nieszczęsna ja! o nieszczęsna od bólu
Biada, oh! biada! oh! obym zginęła
O me drogie chłopczęta! ten krzyk to krzyk matki,
Serca jéj straszny — ach! gniew porusza!
Wy śpieszcie, oh! prędzéj oh! prędzéj do domu
Nie zbliżajcie się matki strasznego oblicza,
Lecz się strzeżcie dzikiéj, okrutnéj natury
Srogiéj duszy téj
Nuż, teraz ustąpcie czym prędzéj do domu