Kolchidyjanki — i jeszcze do siebie napowrót
Przyjść niepodobna. Gdym stała przy drzwiach to wewnątrz słyszałam
Płacze straszliwe. Przy bólach się domu nie mogę radować
Bom ja z nią w przyjaźni związku.
Domu tu już niéma — precz przepadł
Bo dom ten zajmuje łożnica tyrana;
A życie przetapia w niwecz pani
Żadnym słowem przyjaciół nie ciesząc.
Biada!
Na mą głowę niech z nieba płomień uderzy
Jakiż być może zysk dla mnie z życia?
O niestety! śmierć niechby mnie uwolniła,
Niechby precz poszło życie to ciężkie
Słyszysz o Zeusie! ziemio! światło!
Jakie bóle nieszczęśliwa
Śpiewa nimfa.
Cóż ci z niedoścignionego
Dotąd łoża śmierci przybędzie?
Przyjdzie — i aż nadto prędko;
Nie patrz; nie spoglądaj.
Jeżeli zaś twój mąż
Kocha się w nowym związku,
Na niego się o to nie złość.
Zeus ci w tym pomoże; nie niwecz
Siebie, płacząc nad mężem niewdzięcznym.
O ty wielka Temido! o Artemis czestna!
Patrzcie co cierpię, choć wielką przysięgą
Męża związałam, dziś przeklętego.
Obym prędko ujrzała tego człowieka