Wrogi me rozpuszczają żagle wszystkie
Lecz nie ma dla nich pewnego sposobu
Aby wysiedli z bezpieczeństwem na ląd
Z morza zaślepień. Zapytam się przecie —
Oh! bardzo wiele cierpiąc, — dla jakiéj mię
Przyczyny z kraju wyganiasz Kreonie?
Boję się, bo nietrzeba skrywać sensu
Méj mowy, byś nie uczyniła córce
Mojéj nieszczęścia jakowegoś, które
Znieść dla niéj byłoby niepodobieństwem.
A w punkcie téj bojaźni rzeczy wiele
Jednoczy się. Najpierwéj — jesteś mądrą
I jak zadawać nieszczęścia świadomą,
Następnie jesteś w goryczy, bo mąż twój
Opuścił — ciebie a słyszę że grozisz
Mnie jako ojcu, mężowi, nakoniec
Tej, która dziś jest nową jego żoną.
Strzegę się zatym wprzód nim wycierpimy
To, czym nam grozisz, bo lepiéj, kobieto,
Dzisiaj być w srogiéj twojéj nienawiści,
Niż dzisiaj zmiękniéć a póżniéj żałować.
Niestety! Niestety!
Nie dziś najpierwéj — ale często, królu
Sława ta krzywdę dla mnie przynosiła.
Mężowi, który dzielnie myśli, nigdy
Chować starannie dzieci nie należy
Bo prócz innego wczasu, wynajdują
Krzywomyślnemi swojemi sposoby,
Jakby tu innych współobywateli
Pozbawić życia. Jeśli znów przewrotnym
Przedstawisz nową mądrość, to uzyskasz
Tylko, że zdasz się im wcale nie mądrym;
Lub gdy się znajdą tacy ludzie, którym
Zda się że mądrość subtelną posiedli,