Gdy subtelniejszym ty się im okażesz,
Po całym państwie głos pójdzie żeś nędzny.
Ja w takim losie biorę także udział;
Bo mądrą będąc, przedmiotem się staję
Zazdrości; innym jestem nieprzyjemną.
Alem ja wcale nie zbytecznie mądra:
Ty się mnie boisz, byś nie cierpiał nadto;
Jednakżem w takim nie jest położeniu
Bym rękę moją miała ryzykować
Przeciw tyranom. Niebój się Kreonie!
Dla czegoś mię pokrzywdził? Córkęś wydał
Za tego, kogo chciałeś. — Ja, co do mnie
Męża mojego nienawidzę strasznie
A ty, jak myślę działałeś z rozsądkiem.
Szczęścia twojego wcale nie zazdroszczę.
Żeńcie się! bądźcie szczęśliwi! Pozwólcie
Tylko bym w kraju tutejszym mieszkała.
Doznałam, prawda niesprawiedliwości
Lecz milczę kiedy silniejsi panują.
Mówisz łagodnie lecz wewnątrz twéj duszy
Boję się czy nie kryjesz gorszych rzeczy;
Tyle téż mniéj ci ufam niźli pierwéj.
Łatwiéj się ustrzedz popędliwéj — albo
Popędliwego męża, niż cichego.
Pojdźże już sobie i nic daléj nie mów.
To coś mówiła zabierz w duszy własnéj
Bo żywiąc ku mnie złe zamysły, nie masz
Sposobu na to abyś tu została.
Nie! Klnę cię na wydaną za mąż córkę.
Przestań téj mowy, bo mię nie przekonasz