Odejdę. Błagać cię nie o to chciałam.
Dla czego pilisz, z kraju nie uchodząc?
Pozwól mi jeden dzień się zostać tutaj
I myślą rady skutecznéj zasiągnąć
Gdzie mi się udać wypada? Podumać
Trzeba podobnież o środkach dla dzieci,
O których ojciec własny zapomina.
Żałuj tych chłopców; i tyś dzieciom ojciec
A przeto słusznie mieć dla nich przychylność.
O swoje losy się nie troszczę, jeśli
Koniecznie ztąd uchodzić mi potrzeba,
Lecz opłakuję mych dzieci niedolę.
Żem dość już ci naświadczył przychylności
Dla tegom szkody téż już dosyć poniósł.
I teraz, widzę że choć błądzę, jednak,
Niewiasto, w jednym tym ci ustępuję.
Ale ci zapowiadam z surowością,
Że jeśli ujrzy cię pohodnia bozka
Dnia następnego w granicach téj ziemi,
Zginiesz z twojemi chłopcami zarazem.
Takie niemylne me ostatnie słowo.
O nieszczęsna niewiasto! niestety! o biedna!
Nieszczęsna! boleści twe! gdzież się obrócisz?
Do jakiej gościny: czy domu, czy ziemi,
Co cię wybawić ma z bólu?
Bóg cię Medeo skierował do morza,
Do morza niezgłębionego nieszczęść.
Nieszczęścia zewsząd; któż temu zaprzeczy?