Strona:PL Eurypides - Medea.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.
24

Nie jest jednakże tak, jak wam się zdaje.
Przez ciężkie znoje przejdzie oblubieniec
Przez ciężkie znoje przejdą i teściowie.
Czy myślisz że korzyłabym się czołem
Gdybym korzyści nie myślała zyskać?
Nigdybym słówka ja nie przemówiła
Ani głaskała Kreona rękami. —
Doszedł do stopnia takiego głupoty
Że choć zamiary moje mógł podchwycić
Z téj ziemi wygoniwszy mię, jednakże
Dzień jeden tutaj pozostać dozwolił,
Dzień, który ujrzy iż trzech wrogów moich:
Ojca i córkę i męża mojego,
Tych troje wrogów ja położę trupem.

Lecz wiele mając dróg do mordów, nie wiem
O przyjaciółki, którą mam przedsiewziąść?
Czy pod małżeński dom podłożyć ogień?
Czy mam wątrobę przebić mieczem ostrym
Po cichu wkradłszy się do domu? — Wszakże
Jedno mi tutaj staje na przeszkodzie.
Gdy mię pochwycą jak wchodzę tajemnie,
Przez moją śmierć szyderstwo tylko wzbudzę.
Najlepiéj zwykłym postępować szlakiem,
(Szlakiem, na którym ja jestem fachową) —
I wrogów sprzątnąć trucizną ze świata.

Niechże tak będzie.

Umarli więc już. — Ale które miasto
Mię przyjmie w łono swoje? Gdzież przyjaciel,
Który mi ziemię da bezpieczną? Pewny
Dom na schronienie? Od wrogów obroni? —
Nie ma go! Krótki więc czas pozostawszy,
Jeśli mi tylko znajdzie się osłona,
Podejdę pod nią, by dokonać mordów.
Jeśli przeciwnie spotkam złą przygodę,
Nie oglądając się na nic, miecz wezmę